sobota, 7 czerwca 2014

GWIAZD NASZYCH WINA - RECENZJA FILMU


Historia, jakich mało. "Gwiazd naszych wina" przeczytana przed rokiem i w ostatecznym rozrachunku pokochana przez mnie i miliony czytelników. Dzisiejszego dnia z wypisanym na lewej ręce 'OKAY' (akcja strony na fb Może "okay" będzie naszym "zawsze"., odznaczająca osoby, które wcześniej przeczytały książkę), wybrałam się do ukochanego przez mnie Multikina. Co prawda autobus nie dowiózł mnie na czas, ale gdy już dotarłam nadal trwały reklamy. Gdy film w końcu się zaczął, wpadłam w trans. 

Rozpoczyna się końcem. Jak w zwiastunie, z głośników słyszymy głos narratora - Hazel Grace Lancaster (czy jak kto woli Shailene Woodley):

Wierzę, że możemy wybierać, jak opowiedzieć smutne historie. Po pierwsze: możemy je osłodzić. 
Tyle, że to nieprawda. TO jest prawda.  

A więc, jaka jest prawda? Chciałam zauważyć, że od początku jesteśmy informowani, że przyszliśmy na smutny film. Wisi nad nami ta informacja, jak czarna chmura i próbuje zepsuć nastrój. Ale czasami zdarza się, że szklanka jest do połowy pełna. I chociaż to tylko połowa, my i tak tego nie dostrzegamy. Nawet kropla wody może być ocaleniem. Olejemy więc tą cholerną czarną chmurę i zagłębimy się w tę historię. Dlaczego? To proste. Bo jest ona wyjątkowa. 


Większość z Was już pewnie miała okazję przeczytać tę cudowną książkę. Jeśli nie, odsyłam Was do księgarni, biblioteki lub kogoś, kto może Wam ją pożyczyć. Nie oglądajcie tego filmu, póki nie przeczytacie książki. Bo film jest jedynie wisienką na torcie. Jest świetnym dopełnieniem tej powieści. 

Jeśli jednak nie jesteście molami książkowymi i rzeczywiście wolicie oglądać filmy, to mogę Wam jednak uronić rąbka tajemnicy "o co to wielkie halo". 
Hazel Grace ma raka płuc, a jej najlepszym przyjacielem jest butla z tlenem, którą trzyma w plecaku na kółkach. Dziewczyna chodzi na spotkania grupy wsparcia. Pewnego razu na zajęciach, poznaje starszego o rok Augustusa Watersa. Gus zaprasza do siebie Hazel na film. Tak rozpoczyna się ich nieco skomplikowana relacja.
Wielka informacja dla obrońców trzymania się oryginału jest taka: film nie różni się od książki. Cały czas trzyma się swojego pierwowzoru, co działa na jego plus. Nie pojawia się jedynie (dość istotna dla mnie) informacja, o tym, że przed Hazel była inna dziewczyna w życiu Gusa. Ale mogę im to wybaczyć. 
 
Mój własny metaforowy papieros. ;P
Największym plusem tego filmu jest Ansel. Co prawda pokochałam jego uśmiech już przy okazji Carrie (RECENZJA), ale dopiero tutaj miał okazję pokazać co naprawdę potrafii. Nie wiem czy kończył jakąś szkołę teatralną, czy ma to we krwi, ale nie mogłam sobie wyobrazić idealniejszego Watersa! Najlepsza scena z jego udziałem, to zdecydowanie ta na stacji benzynowej. Wyglądało to wręcz masakrycznie realistycznie. Nie umniejszam oczywiście roli Shailene, która spisała się równie wspaniale. Czułam jakby rzeczywiście to była Hazel.
Jeśli chodzi o postacie poboczne: im również nie da się złego zarzucić. Isaac był Isaac'iem. A Van Houten również odzwierciedlał tego, jakim go przedstawił John Green.

Tak więc apeluję do reszty fanów Greena: jeśli jeszcze nie byliście w kinie, zmieńcie to jak najszybciej! Sama nie wiem, czy dotrwam do wydania DVD, bo mam ochotę obejrzeć ten film po raz kolejny. I na pewno jeszcze raz przeczytam książkę, która zdecydowanie należy do grona moich ulubionych.

Ogólna ocena: 10/10 

ZWIASTUN


28 komentarzy:

  1. Mam tak ogromną chęć na ten film, że to aż zatrważające....
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że doskonałym lekiem będzie na to pójście do kina. :D

      Usuń
    2. Niestety u mnie nie leci... Muszę zebrać ekipę, aby pojechać gdzieś i to w końcu zobaczyć :)

      Usuń
    3. Szczerze współczuję. Ale naprawdę warto, więc polecam jednak się wybrać do kina. ;)

      Usuń
  2. Muszę w końcu zabrać się za tę książkę, a później na pewno obejrzę film ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra kolejność. Radzę się szybko zabrać, bo fajnie zobaczyć film na wielkim ekranie. ;)

      Usuń
  3. Przed sobą mam dopiero książkę, acz planuję się za nią zabrać w najbliższych dniach. Widzę, że warto ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Posądzałabym film nawet o bycie lepszym od książki, ale nie pamiętam jak to już było z książką, więc muszę sobie ją odświeżyć..

      Usuń
  4. Też się zakochałam w ekranizacji jak w książce :) A co sądzisz o ścieżce dźwiękowej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ekranizacja była chyba najlepszą jaką w życiu widziałam. No może po za Dumą i uprzedzeniem z 2005.
      Soundtrack wydaje się być strasznie jednolity, więc ciężko mi teraz dopasować, która piosenka była przy danej scenie. Ale patrząc na sucho, to chyba najlepszy utwór był One Republic. Rozbawiła mnie też ta Bombfarella, kiedy Van Houten puścił im szwedzki hip-hop. xD

      Usuń
  5. Jeszcze nie czytałam książki :( Ale na film mam oczywiście chęć !

    OdpowiedzUsuń
  6. Na mnie ekranizacja zrobiła bardzo pozytywne wrażenie. Ja popłynęłam na falach eemocji

    OdpowiedzUsuń
  7. Byłam już 1 czerwca na pokazie przedpremierowym i po prostu się zakochałam! Fakt, że film może nie przypaść do gustu osobom, które nie przeczytały książki, ale zawsze mogą to zmienić :)
    Ja obejrzę na pewno nie raz i na pewno zaopatrzę się w soundtrack na płytce, bo jest niesamowity.
    Ansel w roli Gusa na początku mi nie odpowiadał, ale teraz jestem w 1000000000% do niego przekonana

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak Ci się to udało? Nie wiem komu on może nie przypaść do gustu, skoro jest świetny.
      Soundtrack pasował do filmu, ale jakoś na "sucho" trochę mniej mi się podoba.
      To prawda, że Ansel nie jest jakimś super klasycznym przystojniachą, ale można zakochać się w jego uśmiechu. :D

      Usuń
  8. Chyba się na niego wybiorę, choć książki nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Film obejrzę jak najbardziej ;)
    Pozdrawiam serdecznie :*:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oczywiscie, ze obejrze, tylko najpierw musze przeczytac ksiazke :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Książka średnio mi się spodobała, więc wątpię bym obejrzała film.

    OdpowiedzUsuń
  12. Właśnie planuję jechać na ten film. Oby się udało. :D

    OdpowiedzUsuń
  13. nie lubię filmów oraz książek o takiej tematyce:)

    OdpowiedzUsuń
  14. W tym tygodniu idę do kina! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Teraz kiedy jest już film na podstawie książki, tym bardziej odczuwam fakt, że jeszcze nie przeczytałam powieści. Nie ma co, najpierw muszę przeczytać a potem obejrzeć ekranizację :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film jest świetny. Ale lepiej jednak przeczytać najpierw książkę, aby film był jaśniejszy w przekazie. Po za tym, ma się wtedy większą frajdę z oglądania (recytowanie cytatów z książki itp.). :D

      Usuń
  16. Skończyłam książkę dosłownie kilka dni temu, chciałam to zrobić jeszcze przed ekranizacją i się udało, jutro wybieram się na GNW do kina i już nie mogę się doczekać, "łażę" po blogach i szukam recenzji filmu i już spotykam się z drugą niezwykle pozytywną, bardzo się z tego cieszę, bo książka jest wyjątkowa :D

    OdpowiedzUsuń
  17. po Twojej recenzji nabrałam jeszcze większą chęć na film, jak i na książkę.
    uwielbiam takie życiowe, prawdziwe powieści :)
    pozdrawiam, Healy.

    lustrzananadzieja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny blog, oby tak dalej. Zapraszam do mnie http://alex2708.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Czytałam książkę, ale już po tym jak został wydany film. Jednak ekranizjacj jeszcze nie miałam okazji obejrzeć. Mam nadzieję, że znajdę chwilkę bo wiele osób ma pozytywne zdanie o filmie.

    dusza-w-ksiazkach.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń