piątek, 9 maja 2014

Linkin Park i A Thousand Suns [Piątkowy muzyki zakątek]



Już od prawie czterech lat moim ulubionym zespołem jest Linkin Park. Pewnie niejedno z Was kojarzy ten zespół za sprawą utworu "Burn it down", który swego czasu był hitem radia. Dla wielu osób muzyka to coś, co huczy w tle kiedy robią zakupy w Tesco. Dla młodych i zbuntowanych to Gangam Style, który wywijają na potańcówkach. Albo hej, przecież jest też opcja radia w samochodzie! Tak bardziej serio: uwielbiam rozpoczynać dzień w słuchawkach. Kiedy jeszcze zaspana, wsiadam do autobusu (który wiezie mnie prosto do szkolnej jaskini lwa), to pierwsze co robię to wyciągam z plecaka/torby moje ukochane słuchawki (które zmieniają się co jakiś czas, bo mam prawdziwy talent do uszkadzania tych cholernych kabelków) i czasem również książkę, którą aktualnie czytam. Jak zwykle" puszczam coś co odpowiada mojemu nastrojowi. I jak zwykle: wybieram gatunek na jaki mam ochotę (moje uszy mają swego rodzaju kubki smakowe). W tym momencie na scenę wtedy wkraczają Linkini.



Więc za co tak uwielbiam ten zespół, że nie przerwanie od czterech lat zajmują stanowisko "the best band in the world"? Wyjaśnię to może na przykładzie czwartego albumu. 
Kiedy jeszcze ich poznawałam, mogli poszczycić się tylko trzema oficjalnymi płytami (na dzień dzisiejszy jest ich pięć, a szósty ma mieć premierę 17 czerwca i będzie nosił tytuł The Hunting Party - skojarzenie z Igrzyskami śmierci?). No coż, nie było specjalnie w gatunkach co się smakosić.
Na szczęście nie minęło pół roku i wydali całkiem inną płytę - A Thousand Suns (ATS). Podniosło się wtedy wiele głosów sprzeciwu - że nasz ukochany Linkin Park grający rock i nu metal nagle wydaje elektronikę? Mimo, że wtedy bardzo fazowałam na taką ostrzejszą muzykę, po prostu nie mogłam nie dostrzec serca ile zespół w nią włożył. Przede wszystkim, jak każdy wcześniejszy album, nie posiada on przerw. Słucha się go jako jednego utworu, nie czternastu. I to jest między innymi co w nich uwielbiam. Zawsze tworzą oni pewną całość, ale tym razem była to już całkowicie spójna opowieść na jeden temat. ATS to płyta skupiająca się na polityce (której wpływy pojawiły się już na MTM), a w trzech utworach są wdrążone kolejno kawałki przemów: J. Robert'a Oppenheimer'a, Mario Savia i Martina Luthera Kinga Jr.
Linkin Park nie jest zespołem jednej piosenki. Nie kontynuujcie radiowej mody na przebój. Nawet jeśli utwory takie jak "Castle of Glass" zdają się takie być. Muzyka ostatnimi czasy stała się tłem, pretekstem. Często leci gdzieś z tyłu. Mało kto w dzisiejszych czasach puszcza muzykę, siada wygodnie w fotelu i po prostu jej słucha. Jeśli chcecie naprawdę docenić ten zespół to polecam wybranie jednej z płyt (w zależności od lubianego przez Was gatunku) i przesłuchanie jej całej  od początku do końca.

5 komentarzy:

  1. Mam bardzo duży szacunek do tego zespołu i bardzo ich lubię , a także słucham ich piosenek dość często :) Chętnie kupię ich wszystkie płyty. I mowie na serio!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś chyba nie słucham ich muzyki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja słucham ich bardzo sporadycznie... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. meteora moj ulubionych krazek <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Linkin Park to zespół mojej młodości :)

    OdpowiedzUsuń