piątek, 15 listopada 2013

"Gwiazd naszych wina"


 
Czy myśleliście kiedyś jakby to było gdybyście się dowiedzieli, że niedługo umrzecie? Że macie raka i nie będziecie w stanie normalnie żyć? Że nigdy nie będziecie mieli możliwości już spełniać swoich marzeń? To życie głównych bohaterów książki "Gwiazd naszych wina".

Hazel Grace to szesnastoletnia dziewczyna. Nosi wąsy. Jakże zabawne i złudne wydaje się być wyrażenie, że jakaś tam Hazel nosi wąsy. Ale to nie, to nie jest dowcip. Hazel Grace ma raka. Początkowo chodziło tylko tarczycę, ale w wyniku komplikacji jej płuca przestały być posłuszne. Od tej pory dodatkowym bagażem, który musi dźwigać staje się butla tlenowa, a owe wąsy to nic innego jak rurki, które ten tlen do jej płuc dostarczają.
Dziewczyna mimo choroby stara się żyć w miarę normalnie, czyli monotonnie. Lekarze stwierdzili, że ma ona depresję (która jest jedynie skutkiem ubocznym umierania) i odtąd uczęszcza regularnie (i z bólem) na grupę wsparcia. Jedynym jej kolegą z grupy jest Isaac z którym podczas sesji spędzają czas na wzdychaniu. Na jedną z takich sesji przychodzi Augustus Waters, który "półtora roku temu zawarł przelotną znajomość z kostniakomięsakiem". Z jakiegoś powodu tych dwoje od razu przypada sobie do gustu. Od tej pory ich życie już nigdy nie będzie takie samo.

Kolejna z książek z mojej listy "must have and must read". Z bólem muszę przyznać, że oczekiwałam jednak po niej czegoś więcej. Naczytałam się tyle recenzji, gdzie dziewięćdziesiąt procent ludzi wychwalało ją pod niebiosa. Nic dziwnego, że się tak na tą książkę - brzydko mówiąc - napaliłam. W żadnym wypadku nie mówię, że było poniżej poziomu, po prostu wydawało mi się, że to będzie coś dużo większego. Że będą odrobinę większe fajerwerki.

Główna bohaterka to taka jedna z nielicznych, które lubię. Chociaż sama nie lubiła tak o sobie myśleć, to ja jednak uważam, że była ona niezwykle silną osobą. Świadomość, że niedługo umrzesz, że nie zdążysz poznać i dowiedzieć się tylu rzeczy jest niezwykle przytłaczająca. Nie mam pojęcia, czy ja bym sobie poradziła z takim obciążeniem. Tym bardziej podziwiam Hazel, że była w stanie zachować tę normalność i naprawdę świetne poczucie humoru.
Augustus Waters czy w skrócie Gus to kolejna postać z tych jakie zdobyły moje uznanie. Czuję między nim, a mną jakieś podobieństwo. Obydwoje uwielbiamy metafory. Chętnie bym "odgapiła" od niego znak rozpoznawczy i chodziła z niezapalonym papierosem w ustach. Ale niestety nie byłoby już to takie oryginalne, więc jednak sobie odpuszczę. Nie rozumiem natomiast jego fascynacji nad filmem z Natalie Portman, według mnie końcówka tego filmu była jakaś trochę głupia, ale o tym może innym razem.


Postacie, ich charaktery to chyba główny atut tej książki. Chociaż i w ich zachowaniu ujrzałam luki. Na przykład nie bardzo spodobał mi się ten "romantyczny" epizod. Scena pocałunku naprawdę mogłaby być lepsza, jakoś nie chce mi się wierzyć, że osoby tak wrażliwe na temat śmierci mogłyby zrobić to w takim miejscu i w takiej chwili.. Kolejnym szkopułem było dla mnie zakończenie. Według mnie przewidywalne, na które nie chciałam się zgadzać! Chciałam się pomylić w osądzie i czekałam na coś niespodziewanego, na jakiś nie wiem, cud? Ale nie znalazłam go.
I to były dwa błędy, dla mnie dość poważne (drugi głównie ze względu "nie zgadzam się na takie zakończenie"). Dlatego nie wiem jeszcze, czy dołączyć ją do grona ulubionych czy też nie. Pewnie minie jeszcze parę dni, zanim ochłonę po lekturze, bo mimo przewidywalnego zakończenia i tak udało mi się przy nim popłakać - co zdarza mi się przy książkach niezwykle rzadko. Wracając - jak już ochłonę to może przyjdzie do mnie odpowiedź czy rzeczywiście tak bardzo mi się spodobała i będzie należeć do grona moich ulubionych. Bo z pewnością wiem już teraz, że jest ona nieprzeciętnej miary, cholernie wzrusza i zasługuje na wysokie noty. :)

Ogólna ocena: 9/10

A tutaj piosenka związana z książką:







Być może wiecie, że powstaje film na postawie "Gwiazd naszych wina", a premiera zaplanowana jest na 6 czerwca 2014 roku. A oto odtwórcy głównych ról (Shailene Woodley znana z serialu Tajemnica Amy i Ansel Elgort, którego ostatnio można było zobaczyć w roli Tommy'iego Rossa w Carrie [recenzja]):
Ja osobiście nie mogę już doczekać się filmu!

25 komentarzy:

  1. Właśnie obawiam się najbardziej tego, że gdy wezmę tę książkę do ręki i zacznę czytać to nie spełni ona moich oczekiwań. W końcu jest tak wychwalana, ale znając moją słabość to i tak skądś sobie ją wyczaruję i przeczytam ekspresowym tempie.

    Liczę na to, że wywoła we mnie jakieś uczucia i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te wszystkie super opinie na jej temat mi trochę zniszczyły czytanie.. Proponuje Ci więc, nie nastawiaj się na nią i przeczytaj tak jak każdą inną książkę. ;)

      Usuń
  2. Niedawno zakupiłam w końcu "GNW" (a miałam zrobić to już w lutym :P) i zamierzam zabrać się za nią w najbliższym czasie, licząc na to, że ja wystawię jej najwyższą notę. :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, znam to. Miałam kupić i przeczytać wieki temu, a wyszło jak wyszło. ;)

      Usuń
  3. Ja również po lekturze spodziewałam się czegoś lepszego, ale nie zmienia to faktu, że przyjemnie (i wzruszająco) się czytało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Miało być jakoś superowo, a wcale aż tak genialnie nie było. Ale i tak nie żałuje przeczytania jej. ^^

      Usuń
  4. mnie książka też trochę rozczarowała - też oczekiwałam czegoś z wielkim BUM, nawet nie przez wielkie B, tylko przez wielkie wszystkie trzy litery... a książka, tak jak mówisz, niewątpliwie bardzo dobra, zasługująca na wysokie noty, ale nie jakaś rewelacyjna.
    mnie dodatkowo trochę irytuje to, że wszyscy wychwalają tak GNW, bo że niby taka głęboka i co tam jeszcze... moim zdaniem jest to spowodowane tylko tym, ze te osoby nie czytały wcześniej żadnej książki o raku, Love story czy coś, i uważają że smutna książka jest od razu głęboka. nie wiem, może i mają rację. w każdym razie ja tak tego nie odebrałam, GNW nie przemówiła do mnie jakoś specjalnie (choć fakt faktem oceniłam na 9) - co innego Papierowe miasta, tę pozycję pokochałam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak samo jak ja. Było wokół niej tyle szumu, że przychodziło na myśl określenie "arcydzieło".. No zgadzam się, niewątpliwie Hazel i Augustus to jedna z tych nieprzeciętnych par, ale jednak byli zwykłymi nastolatkami.
      Papierowe miasta mówisz? W takim razie będę musiała przeczytać. :>

      Usuń
  5. "Gwiazda naszych win" wydaje mi się być interesującą powieścią ;) Z przyjemnością bym się z nią zapoznała, ale zawsze boję się, że na takich książkach będę płakać ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj jest inna trochę sytuacja, owszem będziesz pewnie płakać, ale jest to niewątpliwie dobra książka. ;)

      Usuń
  6. Mnie "Gwiazd naszych wina" uwiodła. Choć nieco denerwował mnie język autora, przywykłam do niego i odkryłam cały sekret tej książki. Zakończenie, choć przewidywalne, poruszyło mnie do łez. A filmu doczekać się nie mogę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tam język jego nie przeszkadzał. :) Mam jakieś dobre przeczucia co do filmu, myślę że może mi się nawet bardziej spodoba niż książka..

      Usuń
  7. Mnie książka urzekła swoją innością i tym zakończeniem, dla mnie odrobinę zaskakującym. :) Również płakałam pod koniec. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaskakującym? Ja od razu wiedziałam co będzie z Augustusem i Hazel.. No bo wiadomo, że autor chce napisać coś co teoretycznie wszystkich zaszokuje.. :)

      Usuń
  8. Według mnie ta powieść jest idealna pod każdym względem! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fajnie, że Ci się tak spodobała. W mój gust najwyraźniej tak nie trafiła. :)

      Usuń
  9. Fakt, Green to czarodziej słowa i mistrz w swoim fachu

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam i średnio mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja mam u siebie tylko ,,Szukając Alaski", mam nadzieję, że również mi się spodoba.

    OdpowiedzUsuń
  12. Rzeczywiście, po przeczytaniu tej całej masy recenzji w internecie można się trochę zawieść, więc lepiej wziąć się za nią, kiedy szał opada i nie pamięta się już dokładnie o co chodziło - często tak robię przy wychwalanych pod niebiosa książkach. To samo zrobiłam z GNW. Kiedy w blogosferze, którą odwiedzam zrobiła się cisza i nie do końca kojarzyłam o co chodzi i dlaczego ta książka jest taka dobra, zaczęłam ją czytać i odczucia miałam świetne. Bardzo dobrze wspominam ten tytuł i pewnie niedługo do niego wrócę, by go sobie przypomnieć :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mnie książka na samym początku wręcz urzekła. Po jakimś czasie ochłonęłam z emocji i stwierdziłam, iż nie jest taka idealna, jak ją oceniłam. Odjęłabym jej jeden punkt.
    Nie wiem, czy będę chciała obejrzeć film. Zapewne zepsułby całe wyobrażanie o książce, co już zrobiło same zdjęcie głównych aktorów...

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja jeszcze nie czytałam.. Faktycznie tyle szumu, poleceń, zobaczę czy mi się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jedno z moich najwiekszych ksiazkowych marzen. Zdecydowanie.

    http://po-uszy-w-ksiazkach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń