środa, 13 marca 2013

"Numery. Czas uciekać."












Przeczytałam o niej różne opinie. Niektórzy pisali, że jest świetna, taka prawdziwa i inna niż wszystkie. Ci drudzy twierdzili, że nawet im się podobało, ale za dużo przekleństw. Cóż, nie ma rady muszę się zgodzić z nimi wszystkimi. Rzeczywiście nie jest to historia o kolejnej bezbronnej nastolatce, która zakochuje się w jakieś nadludzkiej istocie. Jednak nasuwa się pytanie, czy to na pewno dobrze?



Poznajcie 15-letnią Jem. Niby normalna nastolatka z problemami, która od lat błąka się po rodzinach zastępczych. Jednak Jem, jak sama uważa jest przeklęta. Przeklęta numerami - datami śmierci innych ludzi. Kiedy kogoś spotyka, wystarczy jedno spojrzenie i już numer pojawia się w jej głowie. Dlatego jest samotna i zła, ponieważ nie pozwoli sobie na kolejną stratę, która wiąże się z bólem, tęsknotą i cierpieniem. Jednak niedługo jakoś dziwnym trafem poznaje chłopaka, który staje się dla niej ważny, a przecież nie powinien być?

Przyznam, że książkę zakupiłam ze względu na okładkę. Po prostu dla mnie jest piękna i te cyferki pojawiające się dopiero jak się spojrzy pod odpowiednim kątem. :)

Czy treść jest tak samo urzekająca jak okładka? Nie powiedziałabym. Przede wszystkim nie polubiłam prawie żadnej postaci, tylko ksiądz pojawiający się pod koniec książki zdobył moją sympatię. Jem to osoba, która i owszem dużo przeszła, ale myślałam, że tego typu ludzie mają więcej oleju w głowie. Dziewczyna jest bardzo wulgarna (do każdego, nawet nie próbuje zrozumieć innych ludzi) i buntownicza, ale to taki bunt nastolatki, typu: ja wiem co dla mnie jest najlepsze, a wszyscy inni to idioci. Pająk to kolejna osoba, której nie polubiłam - śmierdzi (tu plus dla autorki, bo opisała to tak, że byłam w stanie sobie wyobrazić), jest deklem, który myśli, że jego przyszłość to kradzież, ciągle pali "szlugi". Ogólnie obydwoje lubią zaszpanować swoją niezależnością. Nic dziwnego, że los połączył tych dwoje.
okładka niem.

Prawie całą książkę czekałam na jakąś zmianę. Czekałam, aż może główni bohaterowie w końcu pójdą po rozum do głowy i coś zrozumieją. Można by powiedzieć, że coś zrozumieli, ale dla mnie to było dziwne i nie realne.

Mimo notorycznego klęcia i slangu, który naprawdę już momentami tak mi dawał w kość, że robiłam sobie przerwę.. stwierdzam, że język jest dość prosty, a powieść jest poniekąd wciągająca i szybko się czyta. Moje pierwsze wrażenia po skończeniu jej? Opowieść o zdemoralizowanych gówniarzach, którzy są bardzo słabi psychicznie i próbują to ukryć przez bycie szpanerami. Jednak parę dni refleksji zmieniło trochę moje podejście. Teoretycznie wszyscy mamy taki czas szaleńczej młodości, nie zawsze szanujemy innych i uważamy się za dojrzalszych niż jesteśmy w rzeczywistości. I każdy popełnia błędy. Oni ich do końca naprawić swoich błędów nie mogli, ale przed nami jest całe życie należy je jak najlepiej wykorzystać. Mimo naprawdę beznadziejnych postaci coś mnie jakby urzekło w tej książce.. Bo bardzo rzadko mamy okazję przeczytać książki o trudnej młodzieży, a zwłaszcza amerykańskiej.

Ogólna ocena: 5/10

4 komentarze:

  1. Lubie czytac o ludizach slabych psychicznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie się książka podobała, choć faktycznie przekleństwa irytowały. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Numery" czekają, czekają, czekają... i pewnie jeszcze będą czekać na swoje 5 minut, ale tylko 4,5/10?! No hej, ja tu się na to napalam, a tu taka słaba ocena ;P.

    Pozdrawiam!
    Melon

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam różne recenzje o tej książce, zastanawiam się, czy nie sięgnąć, nie wiem nadal. Może kiedyś jak spotkam w jakiejś księgarni...

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń