Spójrzmy na okładkę. Jest przepiękna. Zgodnie z tytułem, kolorem przewodnim jest niebieski, który bardzo przyciąga wzrok. Przyznajmy to - w Polsce, bardzo rzadko są robione takie okładki, które mają jakikolwiek "wyjściowy" wygląd. Powiedziałabym nawet, że ta jest lepsza od oryginału. Jednak okładka nie gwarantuje treści, a czasem jest jedynie zmyłką i tanim trikiem promocyjnym. Przyjrzyjmy się więc treści.
"Błękit szafiru" jest to drugi tom Trylogii Czasu, pierwszy z nich oceniłam oceną bardzo dobrą. Bardzo polubiłam pomysł przenoszenia się w czasie, a właściwie cofania w nim.
Główną bohaterką serii jest Gwendolyn Shepard, żyje ona w dość niezwykłej rodzinie z niezwykłą przeszłością. Przez kłamstwo matki, co do daty urodzin Gwen jest uważana za zwykłą osobę, a jej kuzynka za dziedziczkę genu. Wszystko się zmienia kiedy Gwen wracając do domu, nagle cofa się w czasie.
Kontynuacja "Czerwieni rubinu" jest dobra. Jednak nie przewyższa jakością swojej poprzedniczki. Wciąga, a nawet bardzo. Wywiera na nas mały wpływ, emocjonuje. Chwilami czyta się ją z wypiekami na twarzy i nie jest się w stanie jej odłożyć (nawet jeśli nazajutrz jest szkoła). Główna bohaterka i jej obiekt uczuć, którzy wcielają się w postaci arystokratów i arystokratek - dodaje to fajnego klimatu książce. Ich relacje oczywiście ulegają zacieśnieniu. Widać, że zaczynają coś czuć do siebie. I byłam zachwycona książką prawie aż do samego końca.
Właśnie. Prawie.
Naprawdę się cieszę, że autorka zamiast stawiać na początek i koniec (jak to robią niektórzy autorzy), stawia na rozwinięcie. Stawia na sedno historii. Na rozwój wydarzeń. Jednak mogłaby się bardziej postarać i nie robić banału - schematyczny początek, który jestem w stanie wybaczyć, bo później robi się naprawdę ciekawie - tak zakończenia, nie mogę. Problem w tym, że oba tomy rozgrywają się wciągu paru dni. Bodajże tygodnia. Akcja pędzi niesamowicie, a niektóre postacie w ogóle o tym zapominają. Nie rozumiem dlaczego pani Gier postanowiła to rozplanować w ten sposób. To bardzo ujmuje realności bohaterom. Szczególnie Gideonowi.
I to jest powód dla którego książka mnie tak rozczarowała. Niestety, ale tak było. Nie mniej, książkę polecam - być może to co dla mnie było rozczarowaniem, komuś się spodoba. Mam w planach niedługo przeczytać ostatni tom ("Zieleń szmaragdu") i mam nadzieję, że nie rozczaruje zakończeniem.
Ogólna ocena: 7/10
Szkoda, że książka nie okazała się dla Ciebie lepsza niż pierwsza część. ;/ Mam ją w planach, więc niedługo sama się przekonam. :)
OdpowiedzUsuńTyle dobrego naczytałam się o tej serii, jednak nie dałam radę przegryźć się przez pierwszy tom. Może kiedyś znów spróbuję ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś sięgnęłam po "Czerwień rubinu" i przyznam, że się na niej wynudziłam, ale ostatnio coraz więcej recenzji tej serii spotykam i zastanawiam się czy nie sięgnąć po nią jeszcze raz. Może tym razem spojrzę na nią inaczej?
OdpowiedzUsuńKońcówka jest dla mnie bardzo ważnym elementem książki :) i nawet jak te trzysta stron jest cudownych a ostatnie 12 jest napisane na siłę to jest mi źle po skończeniu książki.
OdpowiedzUsuńJuż od dawna mam ochotę na tę trylogię *.* ale za nic nie moge jej utrafić, cóż pozostaje mi tylko czekać :(
OdpowiedzUsuńCzytałam część pierwszą i pamiętam, ze nawet mi się podobała. Jednak nic nie zmusiło mnie tak bardzo, aby sięgnąć dalej, czyli poznać "Błękit Szafiru". Jeśli odnajdę ją w bibliotece oraz będę miała czas, to z pewnością sięgnę, jednakże nie mam pojęcia kiedy się to stanie, a coraz mniej pamiętam z pierwszego tomu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)